Dostałam od mamy najnowsze wydanie popularnej gazety „Twoje Imperium”.
Moi rodzice są wiernymi czytelnikami bloga od chwili jego powstania, więc znają dobrze treść wszystkich wpisów – pewnie nawet lepiej, niż ja sama. I pewien artykuł w tej gazecie wydał się mojej mamie jakiś znajomy.
.
Otóż na stronie z poradami prawnymi znajduje się artykuł pt. „Spisanie aktu notarialnego. Drobne pomyłki, które rodzą duże kłopoty!”.
Opowiada historię państwa M., którzy wybierają się do notariusza. Państwo M. boją się bardzo tej wizyty. Ich strach podsyca jeszcze sąsiadka opowieścią o swojej znajomej, która przeżywa istne katusze w sądzie, bo notariusz popełnił błąd w akcie notarialnym. Przestraszeni państwo M. dzwonią do kuzyna, który jest radcą prawnym, i tenże kuzyn wyjaśnia, na jakie błędy w akcie notarialnym trzeba uważać.
.
Porady „kuzyna – radcy prawnego” jakbym już gdzieś czytała…
.
Na przykład ten fragment:
jest zaskakująco podobny do fragmentu mojego wpisu z 4 października 2013 r. „Akt notarialny – typowe pomyłki, na które powinieneś uważać”:
„Może trudno w to uwierzyć, ale wiele osób w trakcie odczytywania aktu notarialnego w ogóle nie zauważa, że błędnie wpisano ich dane osobowe. I wcale nie mam tu na myśli przestawionych cyfr w numerze PESEL, lecz takie wpadki jak błąd w nazwisku albo złe imiona rodziców.”
i
„Trzeba pamiętać o tym, że dane osobowe są wymieniane nie tylko w „główce” aktu notarialnego, czyli na samym początku, ale znajdują się również pod koniec aktu, tam gdzie formułowane są wnioski do sądu. Wniosek do sądu jest nawet ważniejszy, ponieważ to na jego podstawie sąd będzie dokonywał wpisu.”
.
Dalej „kuzyn – radca prawny” wyjaśnia, że:
Zaraz, zaraz, czy ja to skądś znam? No tak, sama przecież pisałam:
„Drobna literówka i zamiast właścicielem mieszkania numer 3 staniesz się według aktu właścicielem mieszkania numer 33. Niby nic, a kłopoty potem mogą być ogromne.
Upewnij się też, że dobrze wpisano adres, ilość pomieszczeń, powierzchnię, udział w nieruchomości wspólnej.”
i
„Kolejnym punktem, w którym często dochodzi do pomyłek, jest cena. Sprawdź, czy ją wpisano prawidłowo zarówno cyfrowo jak i słownie.”
.
Hmm.
To miłe, że ktoś uznał mój wpis na blogu za dobrą „inspirację” do stworzenia artykułu w gazecie. I to całkiem sporą inspirację, skoro ten „zainspirowany” tekst zajmuje mniej więcej 1/3 treści artykułu (a pomijając historyjkę o małżonkach M. – prawie całą merytoryczną część).
To miłe, że ktoś uznał mój styl pisania za tak klarowny, że dwa fragmenty przeniósł wręcz „żywcem” do swojego artykułu.
.
Mniej miłe jest to, że dziennikarz, który podpisał się pod artykułem, nie raczył wspomnieć kto jest autorem tych nieco przerobionych zdań, bo obawiam się, że nie wspomniany „kuzyn – radca prawny”.
Nie śmiem nawet sugerować, że jeśli się korzysta w celach zarobkowych z cudzego tekstu (bo – jak się domyślam – artykuł sam za darmo się nie napisał i nie wydrukował w gazecie), to wypadałoby się zapytać o zgodę na takie wykorzystanie tekstu.
.
No cóż. Przynajmniej mogę powiedzieć, że umowazdeweloperem.pl trafiło pod strzechy – choćby i incognito.
.
zdjęcie na górze: Designed by Freepik
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }